Moja "kolekcja" nakryć głowy | My hat collection
Przyznaję się. Odkąd wprowadziłam kapelusze i toczki do swoich stylizacji, stałam się ich "maniaczką". Na pewno posiadałabym ich o wiele więcej, gdybym tylko miała gdzie je pomieścić. Niestety na razie nie mogę się pochwalić pięknymi pudłami na moje znaleziska, bo chyba zajęłyby mi pół pokoju. Kapelusze układam jeden na drugim, tworząc bardzo ciekawą "wieżę",
a toczki staram się mądrze ułożyć w tekturowym pudełku z Ikei.
Mam nadzieję, że nadejdą dla nich lepsze czasy!
Kiedy zaczęłam ubierać się w stylu lolita fashion (czyli japońskiej modzie inspirowanej głównie XIX-wieczną modą), oczywiste było posiadanie kokard, dumnie zwanych "headbowami". Sama nadal posiadam kilka, ale dopiero gdy moje preferencje co do kolorów i stylu zaczęły się klarować, zrozumiałam, że nie czuję się w nich dobrze. Kiedy nadeszła inspiracja pin-up i wszystkim, co związane z latami 40./50./60. zachwyciłam się dawnymi nakryciami głowy.
Pierwsze dwa kapelusze pochodzą z sieciówki.
1.
Klasyczny "melonik", kupiony w H&M.
Nie spada mi z głowy, mieści się na perukę.
Pasował do wielu stylizacji. Obecnie trochę zapomniany,
ale mam nadzieję, że dostanie drugą szansę!
2.
Granatowy filcowy kapelusz z rondem, River Island.
Kapelusz fajnie wygląda na zdjęciach, dobry do stylizacji, niestety na co dzień
nie jest to mój faworyt. Jest dla mnie zbyt sztywny, niby pasuje na moją głowę,
ale jednak spada. Gumka mogłaby go uratować, ale nie czułabym
się wtedy komfortowo. Zdecydowanie czuć jego "sieciówkowość".
3.
Czarny kapelusz z zieloną (!), jak się później okazało, wstążką.
Upolowany na stronie decobazaar, w zakładce vintage. Jakże wielkie było
moje zdziwienie, kiedy odkryłam, że jest on firmy C&A. Pomyślałam "OSZUKAŃSTWO!" i nie jestem w stanie stwierdzić, z jakich lat pochodzi. Metka wygląda na starszą, a firma C&A istnieje od roku 1841 (!!), więc myślę, że kapelusz mógł słusznie należeć do działu vintage...
Nie spodziewałam się zieleni. W opisie żadnej wzmianki. Na zdjęciach absolutnie tego nie widać.
Lubię ten kapelusz za to, że kokarda wygląda świetnie zarówno z tyłu, jak i z przodu.
Nie oceniłabym komfortu noszenia go jakoś wysoko. Kolejny "rekwizyt".
Być może niedługo poszuka nowego domu.
4.
Granatowy kapelusz, z wstążką z tyłu. Upolowany w lumpeksie. A tak naprawdę, jako jeden z wielu innych nakryć głowy, uratowany spod sterty ziomalskich czapek z daszkiem. Pomogła mu gorąca para. Nosi się świetnie, nie spada, można go nałożyć też na perukę. Do dziś żałuję, że sprzedałam identyczny, ale w czarnym kolorze.
5.
Kolejny z uratowanych. Czerwony kapelusz z woalką i sztucznymi kwiatami, w tym samym kolorze. nadal nie odzyskał swojego pierwotnego kształtu, ale jestem zdania, że to nadaje mu charakteru. Konieczne było przyczepienie gumki, ponieważ tylko tak może trzymać się na głowie. Inną opcją mogłoby być doczepienie małego grzebyczka lub dwóch, aby móc go wpinać we włosy.
6.
Różowy kapelusz z pokaźną kokardą z tyłu. Kolor od razu mnie urzekł, ale przyznam, że jak jestem w lumpeksie, nie potrafię się oprzeć takim znaleziskom. Przede wszystkim zdaje sobie sprawę, że jeśli ja go nie wezmę, to prawdopodobnie nie weźmie go nikt i za tydzień już go nie będzie. Ten kupiłam pierwszego dnia dostawy, dlatego zapłaciłam za niego pewnie 15 zł (!). W porównaniu do poprzednika, gumka była przyszyta od razu.
Przez swój kolor i kształt świetnie wygląda zarówno w połączeniu z słodkimi, jak i 'poważnymi' stylizacjami. Kojarzy mi się z gorącym latem.
7.
Są takie łowy, które zapamiętuje się na długo. Ten jest bardzo ciekawym przypadkiem.
Jakiś środek tygodnia, koło godz. 4.00 w nocy/rano. Nie mogłam spać. Wiedziałam, że nie zasnę i muszę się czymś zmęczyć. Gapiłam się w komórkę i nagle przyszło mi do glowy, że w Allegro wpiszę "toczek". Jak zwykle ustawiłam filtrowanie od "najniższej kwoty" i... to cudo. Prawie na samym początku listy. Kup teraz. BAM. I tak oto jest mój. Pod spodem widnieje napis ....
8.
Kolejny ,,allegrowy" łup. Pamiętam, że widziałam go bardzo często. Wiedziałam, że jeśli ja go nie kupię, to zapewne zostanie tam na zawsze. Był bardzo tani. Sam w sobie urzekł mnie materiałem, przypominającym firankę, który okala twarz i spływa na kark. Na samej górze został zwieńczony białymi piórami. Zdaję sobie sprawę, że jest raczej kiczowaty, ale jestem zadowolona z każdej stylizacji, do jakiej go użyłam. Na pewno pojawią się na blogu.
9.
Kapelusz z lumpeksu. W kolorze beżowym, z czarną wstążką. Prawdę mówiąc nigdy go nie założyłam! Z jednej strony kolory uniwersalne, ale jeszcze nigdy nie pasowałby do stylizacji w stu procentach. Myślę, że trzeba będzie do niego doszyć gumkę i może się sprawdzić na co dzień.
10.
Baardzo zwyczajny, mały i minimalistyczny czarny toczek, znaleziony na Allegro. Przejrzałam Etsy, gdzie znalazłam wieeele pięknych nakryć głowy, ale w tamtym czasie nie chciałam wydawać ponad 100 zl. Ten toczek pojawił się nagle, kosztował jakieś 30 zł. Nie jest na pewno wyjątkowy, ale kiedy wczepi się jakieś kolorowe dodatki - kwiaty, kokardki, broszki itp., to od razu nabiera charakteru. Jednak to nadal nie jest to i możliwe, że niedługo go sprzedam.
11.
Przepiękny fioletowy toczek, zwieńczony piórami w tym samym kolorze. Znaleziony przypadkiem na serwisie Dawanda. Kupiłam go od razu, jak go tylko zobaczyłam, nie myśląc, czy do czegoś będzie mi pasować. No i nie pasuje. Ani razu go nie założyłam. Szukam już dla niego domu.
12.
Ostatnie znalezisko, jakie chciałabym Wam pokazać, to różowy toczek. A raczej "korona", gdyż nie ma ronda. Zamiast niego są sztuczne kwiaty pokryte woalką.
Zauważyłam, że przydałby mi się do stylizacji toczek w kolorze pudrowego różu. Na oku miałam kreacje Zuwiki, ale zdecydowałam się na coś autentycznego, z przełomu lat 50. i 60. Z pomocą przyszło Etsy (jak zwykle). Toczek kupiłam za niesamowitą cenę... 5 dolarów! Nie wiem, dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na takie cudo. Dotarł do mnie w stanie idealnym. Oczywiście, nie mogło być tak pięknie. Przesyłka została nadana z USA i kosztowała mnie 15 dolarów, czyli 3 razy więcej niż samo nakrycie głowy, ale już trochę znam ten serwis i cena za całość była naprawdę atrakcyjna.
To byłoby tyle, jeśli chodzi o nakrycia głowy, które posiadam. Dla jednym dużo, dla innych mało, ale ja uwielbiam je wszystkie i cenię za to, że każde jest swojego rodzaju "znaleziskiem". Posiadacie jakieś kapelusze, toczki? Podobają Wam się?
Gratuluję wszystkich znalezisk! Jestem wielką fanką szczególnei tego ostatniego. Podoba mi sie ta rzecz, na której prezentujesz kapelusze, wygląda to bardzo estetycznie c:
OdpowiedzUsuńDziękuję! Tak to jest, że jak się zacznie, to się trochę wkręca. Ale większość z nich noszę i to najważniejsze. Ta "rzecz" to coś w rodzaju wazy na nóżce. <3
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku najlepszym nakryciem głowy jest kaszkiet https://hatfactory.pl/kaszkiety/161-1985-beret-damski-maciejowka.html który ja osobiście bardzo lubię nosić. Przede wszystkim dlatego, że pasuje on mi praktycznie do każdej stylizacji.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńFaktycznie bardzo ładna kolekcja i muszę przyznać, że jeśli chodzi o mnie to ja najbardziej na ten moment gustuję w kaszkietach. Nawet jak już widziałam na stronie http://www.kobiecybialystok.pl/kaszkiet-damski-maciejowka/ to właśnie taki kaszkiet moim zdaniem jest bardzo ładny.
OdpowiedzUsuńŁadnie to wygląda.
OdpowiedzUsuń